wtorek, 29 grudnia 2020

Życie

  


Gdy ją dostrzegłem pierwszy  

raz zdawała się być

nagromadzeniem kwiatów

emanacji piękna

życia

potem mówiła do mnie językami

płomieni

które pulsowały zimnym sercem

nieskończonego

 

gdy uchyliłem ukradkiem zasłonę twarzy

zobaczyłem piękne i straszne

zakochany pragnąłem

trwogi która zwielokrotnia

doznania tajemnicy

 

rosła we mnie i obok mnie

i była

przerażająca w pięknie

groźna i wciągająca

dzień za dniem przysposabiałem

siebie

czas i przestrzeń naginałem do wyobrażenia

lęku

 

gdy spuściłem ją ze smyczy

praw

pętających mnie od dzieciństwa

drepcze za mną łagodnym cieniem

wierny pies

 

żyłem

by oswoić śmierć

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Psalm Pięćdziesiąty Piąty. Boże wysłuchaj modlitw, próśb mych nie odrzucaj

Biblia Tysiąclecia: Skarga na wrogów Jan Kochanowski: Obrońca uciśnionych, Boże litościwy Księga Psalmów Dzisiejszych:  Boże wysłuchaj m...