niedziela, 29 marca 2020

Pater Meus




obraz - Robert Campin
 
Pamiętam dzień, gdy składano Cię do grobu.
Odchodziłeś, niosąc lipowy krzyż,
po tej drodze, którą w świąteczne popołudnia
chodzili do Nieba Twoi lipowi święci,
by wielbić Boga w wieczności.

Ja zostałem, i rzeka Twojego dzieciństwa,
z której wody chrzest Twój, i uświęcam pamięcią Twoje imię.
Palę znicze na grobie, gdzie pamięć o Tobie,
i zbudowałem, zamyślonemu nad naszym losem,
Frasobliwemu, najpiękniejszą kapliczkę w mieście.
Na Twoją pamięć i na powitanie Królestwa,
które przyjdzie.

Uczyłeś mnie całe życie i byłeś nauczycielem
dobrym, chociaż wtedy w to nie wierzyłem,
a nie byłem pojętnym uczniem. Chciałem rozbić
pytaniami tkankę codzienności, a drwiną podpierałem się
jak kulawy laską. Ale ostatecznie przyznałem Ci rację,
i wypełniam podpisaną metrykę, i żyję tak,
jak nauczałeś przykładem i słowem.
Na ziemi po Tobie buduję swój dom,
oczekując pokoju w domu Ojca.

Ciężko pracowałeś na chleb dla rodziny.
W Twoim prostym warsztacie długo w noc
świeciła się lampa, bym, z pomocą Bożą,
zapewnił chleb mojej rodzinie
i nie żebrał u innych łaski.

Wybacz wszystkie moje winy i zaniedbania,
których dopuściłem się wobec Ciebie,
wobec bliźnich i Boga, który w nich żyje,
kiedy już nie żywię urazy do moich wrogów,
a Twoi wrogowie umarli wraz z Tobą,
W dzisiejszym świecie, w którym tyle wodzi
na pokuszenie, którego już nie oglądałeś,
oparłem się złu. Wierzę, że z Twoją pomocą
Bóg wybawi nas od Złego.

Na Górze Oliwnej, gdzie dotykamy pamięci
najpiękniejszej z modlitw,
ja wspomniałem Ciebie.
Piłat Twojego życia,
zbrudzone dłonie składam
do modlitwy.

Mater Meus




Nie mogłem przed Tobą ukryć
pożyczanych poglądów,
które zakwitały trującym kwiatem, bogów
jaskrawych jak kłamstwo, przynoszonych
w zbyt obszernych kieszeniach i w głowie,
rozpalonej młodością. Parzyły w dłonie
jak kradzione jabłka, wykwitały rumieńcem
zawstydzenia na twarzy.
Byłaś strażą przednią Boga Jedynego,
przy której jego niepokój o mnie był mały,
jak moje błędy.

Łagodna niby ofiarne jagnię, nie użyłaś nigdy słowa
przeciwko ludziom. Jakżeby mógł ktoś pomyśleć,
że imię Pana swego weźmiesz w innym celu,
niż święty. Pozostał po Tobie jedwab słów,
który wisi nade mną jak błogosławieństwo.

Kalendarz miał trzysta sześćdziesiąt pięć
kartek. Co dzień wyrywałaś jedną z przepisem
na obiad i na zostanie świętą. Święciłaś
każdą minutę, każde rozpoczęcie pracy
i zakończenie, każdy kęs od Boga.
Nie trzeba było pamiętać,
by dzień święty święcić.

Moja Matko święta.
Mój Ojcze godny świętego szacunku.
I ty, moje życie długie na ziemi, którą już dostałem.
Czy już się wypełniło, skoro mam?
I cóż to jest długie życie, skoro nadal żyjesz
w mojej miłości, choć za wcześnie umarłaś,
a ja w Tobie kocham świat, który był
i nadzieję, która nie umiera.

Życie było dla Ciebie najświętsze.
Nawet zwierzęce było wyzwaniem,
kiedy nóż w dłoni przed świątecznym obiadem
nad kurą, jak ofiarą z najbliższej istoty.
Każda kropla krwi, mgła zasłaniająca oczy.
Ofiara za kogoś albo dla kogoś.
I Brat, który za późno się narodził
i jest

Dłonie miałem mieć czyste,
i myśli. Cudzołóstwo było
kradzieżą. Kradzieżą uczuć.
Nie znałaś fałszywego słowa,
uśmiechu, gestu, świadectwa
przeciw bliźniemu swemu.
Wystarczało Ci to, co miałaś.
Mało rzeczy, mało pożądań.
Ogromna wiara.

Dopiero dziś, kiedy moje pożądanie
domu bliźniego mego,
pragnienie żony jego i
sługi, służebnicy,  wołu, i osła,
i każdej rzeczy, która jego jest,
potrafię okiełznać, zabić w sobie,
myślę o Tobie od nowa,
i o tym, jaką musiałem przejść drogę,
aby Cię wpisać w kamienne tablice
przykazań miłości.

sobota, 28 marca 2020

Jesteśmy




jesteśmy dębem i lipą
w naszym ogrodzie pielęgnujemy czas
oplótł nasze korzenie
wielki worek okołosercowy
zabezpiecza regularność rytmu ziemi

stoimy tak od lat
coraz więcej tracimy
liści i marzeń
ale jest w nas siła wielkich drzew
które trwają na przekór i dla siebie

miododajna wyszeptujesz pszczoły
z naszą słodyczą
ja podtrzymuję ramionami niebo
by nie runęło
umarłym kościołem

nie ma nic piękniejszego
od ogrodu eden
do którego się powraca
po przeżytym życiu

Psalm Pięćdziesiąty Piąty. Boże wysłuchaj modlitw, próśb mych nie odrzucaj

Biblia Tysiąclecia: Skarga na wrogów Jan Kochanowski: Obrońca uciśnionych, Boże litościwy Księga Psalmów Dzisiejszych:  Boże wysłuchaj m...