sobota, 26 grudnia 2020

Pieśń o moim mieście (ale nie o Amsterdamie)


Moje miasto to port, choć żeglarzy w nim brak

I nie rzeźbi w nim wiatr zmarszczek w twarzach jak tam,

Gdzie żeglarze sny śnią o kochankach zza mórz,

Gdzie w spelunkach co noc w serce wbija ktoś nóż.

Moje miasto to port, w którym czeka się wciąż,

Że powróci zza mórz syn, kochanek lub mąż.

Morze tęsknot tu jest tak ogromne jak świat,

W który płyną co dzień nowi ludzie po szmal.

 

W moim mieście co noc cienie tańczą swe sny,

W nich wędrowcy i ich żony wierne jak psy,

Penelopy tych mórz gdy odysów wiatr gna,

Złote runo chcą wziąć, urobieni do cna.

Świniom żer mogą zjeść w kirkelandzie swych snów,

Aby z forsą móc być, kimś kto liczy się znów

W moim mieście, gdzie ich żony tkają swój los,

Zalotników, jak chce mąż, swych wodząc za nos.

 

Wiele lat w domu złud, wrócić chcą, marzą wciąż,

Aż ich śmierć weźmie w tan i już jest były mąż,

Ojciec też, dzieciom swym dał miedziaki i rum,

W skrzyni trup, księdza śpiew, modlitw za cichy szum.

Bywa, że żebrak tu wróci cicho wśród dnia,

Wierząc, że przeciw mu wierność wybiegnie psia,

Lecz zalotnik mu klucz w drzwiach wymienił na fest,

Dom zasiedlił i już żona nie jego jest.

 

Moje miasto to port, choć to nie Amsterdam,

Tu mężczyźni co dnia piją też zdrowie dam,

Za ich powrót, do dna, wierząc, że wierne są,

W krajach gdzie pokus sto czyha na każdą z żon.

W wódce topią swój strach, czasem skoczą gdzieś w bok,

W moim mieście tak im płynie za rokiem rok.

Oczy złe łzawią im, serce mają jak gnat,

I w rozpaczy chcą spluć moje miasto i świat,

I w rozpaczy chcą spluć moje miasto i świat,

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Psalm Pięćdziesiąty Piąty. Boże wysłuchaj modlitw, próśb mych nie odrzucaj

Biblia Tysiąclecia: Skarga na wrogów Jan Kochanowski: Obrońca uciśnionych, Boże litościwy Księga Psalmów Dzisiejszych:  Boże wysłuchaj m...