ma jedynie dla niedomytych i biednych. Dla sercowców -
czujących sercem - otwiera się na swoją lepszą połowę,
jakby na wiosnę, konsumującą brud zielenią.
Dziwka i alfons są przejawem miłosierdzia miasta, w szarości
dzielą się z bliźnimi. Jęk wchodzenia pod górę jest
jak dzwon na sen. Śpijcie obywatele, w pobożnej rui,
z wężem wielokrotności w wezgłowiu, przenikajcie
myślami na wskroś, choć nikt tego od was nie wymaga.
Zaklinanie rzeczywistości zostawcie poetom, władzy
samej dla siebie, która wie lepiej. Ona z martwej kobiety
uczyni obiekt pożądania, a wodami płodowymi wypełni
koryto wyschłej rzeki. Utapla się w niej szczęśliwa.
Potem napisze o niezrozumieniu istoty.
Jam jest brudny i biedny. Nie zakochałem się w nim,
mimo pierwszej randki za Floriańską Bramą, z której
moje dzieci. Nigdy nie zrozumiałem, prostak, nie znałem
języka, którym mówi, wykwintnego jak hiszpański barok.
Sancho Pansa wielkiego poety pomykam na mule,
szukając żarcia dla obu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz