obraz - Robert Campin
Pamiętam
dzień, gdy składano Cię do grobu.
Odchodziłeś,
niosąc lipowy krzyż,
po
tej drodze, którą w świąteczne popołudnia
chodzili
do Nieba Twoi lipowi święci,
by
wielbić Boga w wieczności.
Ja
zostałem, i rzeka Twojego dzieciństwa,
z
której wody chrzest Twój, i uświęcam pamięcią Twoje imię.
Palę
znicze na grobie, gdzie pamięć o Tobie,
i
zbudowałem, zamyślonemu nad naszym losem,
Frasobliwemu,
najpiękniejszą kapliczkę w mieście.
Na
Twoją pamięć i na powitanie Królestwa,
które
przyjdzie.
Uczyłeś
mnie całe życie i byłeś nauczycielem
dobrym,
chociaż wtedy w to nie wierzyłem,
a
nie byłem pojętnym uczniem. Chciałem rozbić
pytaniami
tkankę codzienności, a drwiną podpierałem się
jak
kulawy laską. Ale ostatecznie przyznałem Ci rację,
i
wypełniam podpisaną metrykę, i żyję tak,
jak
nauczałeś przykładem i słowem.
Na
ziemi po Tobie buduję swój dom,
oczekując
pokoju w domu Ojca.
Ciężko
pracowałeś na chleb dla rodziny.
W
Twoim prostym warsztacie długo w noc
świeciła
się lampa, bym, z pomocą Bożą,
zapewnił
chleb mojej rodzinie
i
nie żebrał u innych łaski.
Wybacz
wszystkie moje winy i zaniedbania,
których
dopuściłem się wobec Ciebie,
wobec
bliźnich i Boga, który w nich żyje,
kiedy
już nie żywię urazy do moich wrogów,
a
Twoi wrogowie umarli wraz z Tobą,
W
dzisiejszym świecie, w którym tyle wodzi
na
pokuszenie, którego już nie oglądałeś,
oparłem
się złu. Wierzę, że z Twoją pomocą
Bóg
wybawi nas od Złego.
Na
Górze Oliwnej, gdzie dotykamy pamięci
najpiękniejszej
z modlitw,
ja
wspomniałem Ciebie.
Piłat
Twojego życia,
zbrudzone
dłonie składam
do
modlitwy.