obraz spksiazki.edupage.org
Mój ogród zasnął cicho przed kilkoma dniami
Wraz ze zgniłym listowiem, trawą i kretami.
Jesień go pogrążyła w takiej niepamięci,
Że nie widział, jak przezeń szli do szopy święci.
Dwa jeże, bure koty, para - pies i zając,
I na końcu przygłupi Maciek, utykając.
Niczego nie widziały, utulone w niebie,
Dwie sosny, wielka grusza i stare modrzewie.
Nawet jabłoń, choć zawsze w kwiatach pierwsza była,
Tym razem smacznie spała i nie zobaczyła,
Że szopa, która zwykle cicho – ciemna stała,
Światłem strzeliła w górę i zabłysła cała.
Pies w niej zawył hosanna, kot mu zawtórował,
A Maciek trwożnie
szepcąc wysepleniał słowa,
Mówiąc chyba do dziecka,
co rozumie mało,
A on chciał je zabawić, żeby nie płakało.
I wszystko w łagodności stanęło pod niebem.
Akurat matka z dziećmi dzieliła się chlebem,
Krzyki w ustach zamarły zanim się zrodziły,
Słowa w czułe życzenia w ciszy się zmieniły.
Ojciec córce przebaczył, brat siostrze darował,
Sąsiad uraz odwieczny na zawsze już schował,
Oszust swym robotnikom za pracę zapłacił,
Bogacz złoto poświęcił i dłużników spłacił
Wtedy gwiazda zabłysła. Dwie matki szczęśliwe
Synów w domach witały, obie ledwie żywe.
Staruszka, syna swego,
kiedy śmierć u progu,
Młoda, pierworodnego, by go złożyć Bogu.
A Zbawiciel szedł z szopy od zwierząt do ludzi.
Niósł Go przygłupi Maciek i bardzo się trudził,
I dumny był niezmiernie, że go przed wiekami
Wybrał Bóg do jasełek wraz ze zwierzętami.
I przyniósł Go do domów, abyśmy wiedzieli,
Że z Maćkiem, psem i kotem los winniśmy dzielić.
A ogród smacznie chrapał. Pewnie mu się śniło,
Pod grubą z liści kołdrą, jak wiosną jest miło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz