Nad Sadzawką Siloe czuć jeszcze
stęchły oddech ślepego od urodzenia.
Błoto z jego widzących oczu wykorzystują dziś
firmy kosmetyczne do wyrobu kremów,
upiększających skórę kobiet.
W Sadzawce Siloe odbijają się cienie
osiemnastu jerozolimskich mężów.
Nie odeszli z nad Sadzawki do swoich
płaczących żon, do osłabłych z głodu dzieci.
Zostali na wieki wpisani w świadomość
Ewangelii, jako ci, którzy zginęli bez winy.
Czy byli bardziej grzesznymi ode mnie,
który zabiłem Boga?
A ja przecież żyję!
Ale czyż można mówić o niesprawiedliwości?
Czyż nie jest śmierć niespodziewana wpisana
w porządek świata? Czy nie jest przestrogą, zachętą
do bycia gotowym, „bo
przychodzi jak złodziej
i ani dnia ani godziny jej nie
damy winni niewinni
bo jak się nie nawrócimy to
wszyscy
tak jak oni zginiemy”?
Zamyślone Jeruzalem.
Ruiny sadzawki. Potrzaskane kolumny.
Resztka wody na dnie. Turyści, którzy
robią bezmyślne fotki.
Może na jednej z nich pojawi się cień śmierci
sprzed dwóch tysięcy lat.
Cień jednego z osiemnastu umarłych.
Upadający z nieba kamień.
Cząstka biblijnej wieży.
Cień Chrystusa.
Twarz Piłata.
Może wywoła zamyślenie,
przestrach, modlitwę?
A może jej błoto
pomoże przejrzeć?
Zobaczyć zakryte?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz