niedziela, 18 marca 2018

Kamień wniebowstąpienia



Moje buty mają zdarte podeszwy.
Są powykrzywiane reumatyzmem
pokręconych dróg mojego życia,
dziurawe brakami pamięci
matczynych słów,
tej jedynej modlitwy,
która nie powinna być zapominana,
a bywa.

Kamień jest gładki. Tak gładki,
jak słowa próśb do Najwyższego.
Gdyby można na nim stanąć,
zwykły śmiertelnik zsunąłby się z niego
w objęcia ziemi.

Moje buty są napełnione ołowiem
grzechów. Stoję obok kamienia.
Na najwyższej z gór, której szczyt zamknięty
w niepozornym meczecie, dostąpił łaski
wniebowstąpienia.

Nawet drobny podskok w górę, gdzie w kopule
widać ślad otwartego nieba i stopy Chrystusa,
a cierpiąca poza czasem Maryja
rozpromienia swoje oblicze,
przekracza możliwości grzesznika.

Moje nogi ciążą kamieniem.
Są tylko kolumnami podtrzymującymi mój kruchy świat
oczekiwania na Jezusa, który przyjdzie
tak samo, jak widzieli go mężowie z Galilei
wstępującego do nieba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Psalm Pięćdziesiąty Piąty. Boże wysłuchaj modlitw, próśb mych nie odrzucaj

Biblia Tysiąclecia: Skarga na wrogów Jan Kochanowski: Obrońca uciśnionych, Boże litościwy Księga Psalmów Dzisiejszych:  Boże wysłuchaj m...