zbliża się
koniec kolejnej epoki
nawet tego nie zauważasz pochłonięty
zapominaniem faktów niemiłych pamięci
historii
która wyrzeźbiła jak wadi linie twoich dłoni
zanim napiłeś się z nich wody
by orzeźwić umysł
skleroza dotyka mających
dawać
świadectwo
wiem że śmieszą cię słowa
bądź czujny dumny podejrzliwy wierz
choć przychodzi jak złodziej a nie znasz
dnia ani godziny
ale nie śmiej się rankiem
jakby nigdy
nic
gromadzisz elektroniczne równoważniki
złota które wybłyszczało
zanim zobaczyłeś słońce
usiadłeś w jego cieniu
materialność szafy z orzecha
muru kładzionego rękami kawałka ziemi
wpisanych w pergaminy hipotek
roztapia się w elektronicznych atrapach
własności czegokolwiek
skruszyłeś w swoich dłoniach
opokę
rozsypując piasek po niej
w fejsbukowych spotkaniach ze wszystkimi
prosta zastępowalność bliskich
związków
dzieci z matką
i ojcem
bóg umarł
uwierzyłeś
w śmierć
panicznie boisz się
zmartwychwstania
i nie będziesz
pewnym
kiedy
zaćmienie słońca nazwiesz zaknefieniem
półksiężyc zastąpi sierp
a malleus maleficarum będzie tęsknotą za czasem
trochę lepszym
potem
położą cię w wyczekiwaniu poranka
który nie nadejdzie
dla ciebie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz