Która jesteś
od zawsze w dni moich korowodzie,
Wpisana w
pamięć sadów i w linie moich
dłoni
Jak Słowo. Od
Początku, na wschodzie i zachodzie,
Niesiesz w
sobie to wszystko, co miłość naszą broni.
Nie
umiem tego nazwać, dłonią też nie uchwycę,
Tak jest
ulotnie czułe i tak nieokreślone.
A jednak
jest. Więc co dnia odkrywam tajemnicę
Co zamienia cię
bez końca z kochanki mej w mą żonę
Jesteś przy
mnie spokojna jak wieczór ciepłym latem,
Zachodzącemu
słońcu dodajesz barwy Nieba.
I choć
idziemy w starość wraz z naszym wspólnym światem,
Masz w sobie
to, co sprawia, że lękać się nie trzeba.
Zamykasz w swoich
dłoniach nasz dom i moje myśli,
Dzieci
naszych pragnienia pieścisz w nich aż dorosną,
Aż znajdą
na tym świecie tę rzecz, po którą przyszły,
I pójdą z nią
przed siebie drogą jak nasza, prostą.
Cała jesteś
utkana ze złotych nici życia,
Które ptaki i
jeże ciągną za sobą w sadzie.
Krzak jaśminu
cię pieści zapachem swym z ukrycia,
Ptak o
złamanym skrzydle na dłoniach twych się kładzie.
Idziesz
najprostszą drogą przez łąkę wśród stokrotek,
Pośród
przyjaznych trzmieli, pszczół zbierających miody,
Pośród życia.
I w życiu wciąż widzisz barwy złote
I kuszące jak
wtedy, gdy byłem jeszcze młody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz