Wiersz ze zbioru "Jak Piłat"
Dzisiaj
pierwszy płacz małego Jezusa
chyba byłby w tym mieście na
miejscu,
ale mógłby być opacznie
zrozumiany.
Jedni mogliby pomyśleć, że to
płacz nad
zamkniętym murami światem i
zacisnęliby pięści,
inni zwołaliby żołnierzy, by
sprawdzić metryki urodzenia,
a jeszcze inni powitali by go
okrzykami radości,
słysząc w płaczu zwiastun pokoju
i pojednania.
Kiedyś urodziło się tu dziecię
płci męskiej.
Pismo nie wspomina o bólach
porodowych,
ani kłopotach z przyjściem na świat.
Pewnie wszystko było
bezproblemowo,
a anioł czuwał nad prawidłowym
ułożeniem płodu.
W miejscu, gdzie nastąpiło to, co
musiało nastąpić,
modlę się do Chrystusa
Zmartwychwstałego.
W grocie narodzenia, która
wygląda,
jakby dary trzystu mędrców świata
rozwieszono i rozłożono na wzór i
na podobieństwo
jerozolimskiego straganu,
gdzie oczy moje razi złoto, a
nozdrza mirra i kadzidło,
nucę cichuteńko pieśń mojej
Matki:
„hej, maluśki, maluśki, kieby rękawicka”.
Modlę się o tego, który będzie
jak muzyka
grana przez wnuka dla starego
człowieka,
o maleńki śpiew duszy, który
nadejdzie,
„albo li tyz jakoby, jakoby kawałecek smycka”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz