urodziła
mnie pustynia
ktoś
mnie wybrał z niej spośród ziaren kosmosu
wyposażył
na drogę
w
umiejętność rozróżniania dobra i zła
ktoś
dał mi głos donośny i odwagę serca
nogi
mocne w marszu i dłonie zręczne
jestem
werblistą idącym przodem
dmącym
w barani szofar
niosącym
sztandar
radosną
nowinę
pustynia
to samotność
zmaganie
z myślami i tańczącym śmierć wiatrem
hartowanie
każdej komórki ciała
w
pancerz chroniący duszę
krzyczę
na
trwogę
na
ludzi idących z tyłu
na
wrogów twarzą w twarz
nie
drży powieka
jest w
górze
nadejdzie
czy chcesz czy nie jak ulewa
wybrał
mnie bym zapowiadał i ostrzegał
jestem
jedynie
palcem
wskazującym
głosem
wstrząsającego drzewem
które
obumiera
szarpiącym
dzwon o pękniętym sercu
prostuję
myśli
ścieżki
wiodące do drogi
którą
nadejdzie
wymazuję
nieprawdy utrwalone jak kamienie
na nich
krew Szczepana
wykuwam
naskalne obrazy
prawdy
rozumiane na nowo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz