mówię swoim głosem w stadzie
wron
rozdziobujących na kawałki ścierwo
świata które mają rzucone wbrew
oczekiwaniom
wchodząc w konwencję młodych poetów
musiałbym powiedzieć że jestem
pojebany
ani chcę umierać ani rozpaczać nad
światem pełnym gówna
ani rozdzierać pazurami ran porannych
wieczornie beznadziejnych
jak samotna wieczność
nie idę na całość nie piszę
testamentów
wylizanych obleśnie jak lizaki
nasze powszednie
nic mi nie spływa do gardła
w pijanej rozkoszy w której
musiałbym utonąć albo
rzygnąć rzeczywistością
nie gaszę petów na stopach ołtarza
bo palę kadzidła i mirry
gwoździe wbijam w deski
a wyciągam z ran
w których obraz
mam szacunek do średniowiecza
bez kurwy nędzy zjebania
albo przynajmniej gówna
bo nie znoszę
uproszczeń
staram się mówić na ile starczy słów
radujcie się
w modlitwie szukam
radości
archanioła gabriela
który ukazuje piękno
każdej chwili
chwałę
przewrotnie
chwalę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz