wiersz z tomiku "Komórki rakowe"
święto nieświęte jak opłatek
bez słowa
przemieniony w kartkę lub
mejl
tak pusty że wyrazy
wstydzą się swojej kolejności
rzucone echem nie powraca
kamień stworzyłem
by zaprzeczyć
swej niemożności
chcę nim zamknąć
grotę lub grób
syzyfia praca
uniosę kamień wbrew
logice
by się narodził ze mnie człowiek
omnipotentny
w swej małości
z tego co-m mówił świat
poskładam
dla innych żyć
w kamienie wgadam
mą prawdę aby pozostała
po mnie w nicości
bo prawdy nie przykryjesz kłamstwem
kamienia
nie podniesiesz siłą
by ból znieczulić pustym słowem
gdy ktoś się rodzi ktoś
umiera
wśród osiemnastu jestem
w drodze
kamienie lecą już na głowę