Pamięci Tadeusza Ryczaja
wieloletniego Dyrektora Naczelnego
WSK PZL Mielec
twórcy minionej potęgi Mielca
I. Dedal Mityczny
Leciał
Ikar na skrzydłach, a słońce paliło,
Oglądnął
się za siebie - Dedala nie było.
Stary
zbereźnik jeszcze dla żony Minosa
Kończył
krowie przebranie, bo chciała młokosa,
Byka
mieć dla swej chuci. A on, stary kowal,
Sprytną
konstrukcję krowią już dla niej zbudował.
Lecz
coś się zacinała i musiał się bawić.
Zapomniał,
że z Ikarem miał w górze naprawić
Zeusowi
zepsute zawiasy do nieba.
A
z bogiem, kiedy trzeba, to naprawdę trzeba.
Wkurzył
się Zeus patrząc na Kretę przez fale:
Albom
ja tu ważniejszy, albo Pazyfae?
Nie
będzie mi układał ten kowal plannera,
Zaraz
walnę, bom wściekły jak jasna cholera.
Orła
puścił nad morze, a ten Ikarowi
Chciał
wydziobać wątrobę. Cóż chłopak miał robić,
Wbrew
zakazowi ojca poleciał wysoko,
gdzie
słońce kroplę każdą zabiera obłokom.
Tam
i jemu stopiło wosk w skrzydłach na wodę
I
w morzu utopiło to życie tak młode.
Jak
już Dedal otrzeźwiał w tym swoim seksszopie
Wyrwał
w niebo labidząc: nawaliłeś chłopie.
Ale
było za późno. Ikar już nurkował,
Posejdon
Minotaura, chichocząc, szykował,
A
Pazyfae wyjąc z rozkoszy, omdlała.
No
i tak się już kończy mitu powieść cała.
Morał
z niej można wysnuć: kiedy masz Ikara,
Co
byś zrobił Dedalu, nie minie cię kara.
Nie na skrzydłach z metalu, pod nieba się wznosisz
Tych samolotów, któreś przed laty budował,
Którymi żeś uskrzydlał swe miasto od nowa,
By Ikarem wzleciało, z zaświatów dziś prosisz.
Nie skrzydła Twe, dziś Ciebie pamięć ludzka niesie
Nad chorzelowskie domy, podmieleckie lasy,
Tchnieniem wiatru wschodniego nad
lotniska pasem
Przelatujesz jak powieść o życia bezkresie.
Od Ukrain bolesnych, od Katynia grobów,
Od Wołynia, co we krwi kąpał się niewinnej
Tuś przybył i zamieszkał, w tej Krecie nizinnej,
By na skrzydłach polecieć pod chmury, do bogów.
Tysiące samolotów nad Mielca dachami
W górę go unosiło, by Ikarem frunął
Ponad ten czas siermiężny, i aby nie runął
W odmęt czasu, gdzie nie ma litości nad nami.
Czy to miasto, ten Ikar, któregoś uskrzydlił,
Doceni, co zrobiłeś, czy w dzisiejszej dobie
Innym pokłony odda, zapomniał o Tobie?
Czy poniżając Ciebie, sam się nie upodlił?
Mit to polski, na opak. Zawiść, gdy ktoś leci.
Ikar wierzy, że frunie, w podskokach kurz wznieca.
Dedal walnął o ziemię. I to tłum podnieca.
By dać ulicy imię, potrzeba stuleci?!
Biedne Miasto, którego synów pamięć stygnie,
Co mniejszym dajesz sławę, tablice, ordery,
W małości swojej próżnej tworzysz bohatery,
W górę największe skrzydło już cię nie podźwignie.
Skąd przychodzisz, kim jesteś, jakie twoje imię,
Dzisiejszy przewodniku na podniebne trasy?
Czyś zdolnym tak jak Dedal, konstruktorem maszyn,
Czyś duszy inżynierem, marny anonimie?
Możeś księdzem, co modły ponad chmury wznosi,
A ludzi bardziej Boga boi się obrazić?
Mistrzem, co dumę ludzką słowem chce wyrazić,
A marnym tylko pyłem jest w wielkim kosmosie?
A możeś politykiem, lichym w swoich słowach,
Co powie, nie dotrzyma, we wszystkim oszuka?
I na nic ludziom z roku na rok ta nauka,
Bo znowu zagłosują, jakby szli w okowach.
Kimże jesteś Dedalu dzisiejszego czasu,
Czyś potrzebny jest komu, czy tylko dla siebie
Mity piszesz i głosisz? By kiedyś tam w niebie
Za zasługi mieć miejsce zajęte zawczasu?
Czy Ikara namówisz, by w niebo pofrunął
A ty rozważny pójdziesz w kurzu polskiej drogi?
Kunktatorstwo za cnotę przydały ci bogi.
Uważaj, by ci Ikar na głowę nie splunął.